piątek, 23 listopada 2012

16. Marchewkowy Louis

-No dobrze.- Powiedziałam patrząc wystraszona na mojego ojca. Był nieco zdenerwowany , aż bałam się , że to ja coś zrobiłam. Katie wyszła z mojego pokoju i podszedł do mnie tato. Usiadł na łóżku.
- Chodzi o mnie i Joelle. -Zaczął a ja już nie rozumiałam.- Joelle we wrześniu będzie musiała wyjechać do pracy. - Powiedział.
-Ale przecież we wrześniu miał być wasz ślub. - Powiedziałam.
-No tak. Właśnie dla tego chciałem z tobą pogadać. Pomóż mi ją namówić żeby zgodziła się na teraz. - Powiedział. Wytrzeszczyłam oczy.
-Teraz ? Jak to teraz ? -Krzyknęłam.
 -Pod koniec lipca. - Powiedział.
-Ale to nie całe dwa tygodnie. Nie zdążycie. -Powiedziałam.
 -Oj nie martw się twój staruszek wie co orbi. -Zaśmiałam się.
-No dobrze namówię ją. - Powiedziałam. Przytuliłam się do niego.  -Już nie mogę się doczekać. - Powiedziałam i ucałowałam go w policzek.  Potem zeszłam na dół gdzie dostrzegłam Joelle i Katie.
- No to laseczki dzisiaj zabieram was na miasto . -Krzyknęłam. Dziewczyny od razu się zgodziły. Szybko zjadłyśmy nasze śniadanie i wyszłyśmy z domu.
 -Ojciec już ci mówił co wymyślił. ? -Spytała.
-No jasne i to świetny pomysł. - Powiedziałam. Ona się zaśmiała.
-Jak chcesz tyle wyszykować w nie całe dwa tygodnie ? -Spytała parkując już przed centrum handlowym.
-Oj zajmowaliście się już tym tak długo . Wystarczy zmienić termin na zaproszeniach i zmienić termin w kościele i to wszystko., -Powiedziałam. Ona westchnęłam.
-A ty na serio co o tym myślisz ? -Spytała mnie.
-No szczerze to zdziwiło mnie to , ale myślę  ,że to cudowny pomysł . -Powiedziałam., Katie przyznała mi racje. Joelle uśmiechnęła się do mnie. Wysiadłyśmy z samochodu i popędziłyśmy do sklepów. Nagle usłyszałyśmy jakieś piski. Zdziwiłyśmy się ale i byłyśmy bardzo ciekawe. Szybko poszłyśmy w stronę dochodzących dzięków i dostrzegliśmy nikogo innego jak Zayna ze swoją pudrowaną Perrie. Chłopak kiedy nas zobaczył uśmiechnął się i zaczął do nas machać. Odmachałam mu i zaczął do nas podchodzić ciągnąc za sobą blondynkę.
-Perrie poznaj Angel , Katie i Joelle. - Powiedział. Dziewczyna się uśmiechnęła i przywitała z nami wszystkimi. Pogadaliśmy przez kilka dobrych minut i poszliśmy w swoją stronę a oni w swoją. Na szczęście ci wszyscy paparazzi dali im spokój i dało się normalnie pogadać.
-A co do ślubu to sukienkę musisz sobie kupić. - Powiedziała kobieta patrząc na mnie.
-Dlatego też idziemy na zakupy.
-Którego zaprosisz ? -Spyta'a  Katie.
 -Louisa. - Powiedziała Joelle.
-Ale on przecież jest z Eleanor. -Powiedziała moja kuzynka.
 -E tam on leci na naszą małą Angel.
-Hallo ja tu jestem. - Wtrąciłam się im do rozmowy.
-Oj Angel sorki. -Powiedziała Śmiejąca się Katie. Skoro mówiłyśmy o sukienkach to był czas na kupienie jej .  Weszłyśmy do jednego sklepu. Potem do drugiego, trzeciego i nic. Katie kupiła sobie w końcu , ale ja nie mogłam znaleźć nic pięknego. Chodziłyśmy już tak od kilku godzin. Zbliżała się 17, ja nie wiem jak my tak wytrzymałyśmy. A przecież robiłyśmy sobie postój na jakieś 20 minut co kilka sklepów. Byłyśmy już nieźle wykończone i miałyśmy wracać , aż tu nagle na wystawie sukienka. Podbiegłam do szyby zderzając się z nią.
-Zakochałam się. - Krzyknęłam. One Się zaśmiały.
-No to dawaj przymierzaj ją. - Powiedziała Joelle.
-Kobieto popatrz na nią. Wiesz ile ona będzie kosztowała?! -Powiedziałam już smutna.
 -Twój ojciec powiedział , że mam ci kupić coś abyś myła szczęśliwa. -Powiedziała Joelle pokazując kartę kredytową ojca.
-No to na co my tu jeszcze czekamy ? -Krzyknęła Katie. Zaśmiałam się i wbiegłyśmy , od razu do niej podbigłam. Dostrzegłam cenę.
-97 funtów to wcale nie tak dużo.- Powiedziała Joelle.
-Nioe tak duzo ? -Krzyknęłam. -To przecierz tylko suknia. - Dodałam.
-Ale nie byle jaka. - Zaśmiała się. Wzięła jedną i wypchnęła mnie do przymieżalni. Od razu się w nią wcisnęłam.
-Idealna. - Powiedziałała Joelle gdy tylko wyszłam żeby im się pokazać.
-Jak Louis cie zobaczy to w sekundę zostawi tamta i pójdzie za tobą. -Zaśmiałam się.
-Oby. - Powiedziałam w myślach i poszłam zdjąć sukienkę. Od razu ją kupiłam. Miałam troszeczkę swojej kasy więc większość ja zapłaciłam ale Joelle i tak się upierała ze w domu odda mi cała tą kasę. Ja jednak nie chciałam.
W domu padłyśmy wszystkie trzy na sofę. Jeszcze nigdy nie byłam tak zmęczona. Tato przyznał racje Joelle i wepchnął mi do reki całą tą kasę. Już nawet nie miałam siły się z nim kłócić. Była osiemnasta. Poszłam się umyć. Przebrałam się w swoją piżamkę i założyłam na siebie szlafroczek.
-Angel my jedziemy na randkę. - Nagle zaczepił mnie ojciec.
-Ooo randka . - Zaśmiałam się.
-Wrócimy rano . - Zaśmiałam się ponownie.
-No dobra nie bójcie się. - Powiedziałam i porzegnałam ich gdy już byli przygotowani do wyjścia. Ucałowałam Joelle i poszłam do swojego pokoju. Tam włączyłam muzykę.
No nie mogłam wytrzymać. Tak bardzo się stęskniłam za jego głosem , że musiałam teraz go posłuchać. Przecież nie widziałam się z nim calusieńki dzień .

" What's mine is yours to leave or take
What's mine is yours to make your own  "


Śpiewałam sobie pod nosem i troszeczkę tańczyłam po moim pokoju szykując się do spania. Paradowałam już w samej koszulce do spania. Nagle usłyszałam , że coś puka do mojego balkonu. Odskoczyłam do tyłu i krzyknęłam. Kiedy spojrzałam  okno dostrzegłam tak nikogo innego jak Louisa. Uśmiechał się do mnie. Szybko podeszłam do balkonu i go wpuściłam. 
-Louis o mój boże co ty tutaj robisz ? -Krzyknęłam. 
-Podziwiam twoją piżamkę. -Powiedział a ja szybko podeszłam do łóżka na którym leżał już wcześniej położony szlafrok i szybko  go zażuciłam na siebie. 
 -No eej tak ci było lepiej . -Zaśmiałam się gdy tylko to powiedział. 
-Ty zboczuszku.- Powiedziałam podchodządząc do niego . 
-Nie no ogólnie przyszedłem bo obiecałem Ci , że od dzisiaj będziesz spać z nowym misiem. -Powiedział przytulając się do mnie i delikatnie zaczął ściągać ze mnie szlafroczek , który z powrotem zakładałam. 
-No przykro mi ale spać  ze mną to ty nie możesz. - Powiedziałam odsuwając się tak aby zrobić mu na złość. 
-Ooo jaka ty słodka jesteś. - Powiedział.  -Uważasz , że jestem twoim misiem ? -Spytał. Jedynie się zaśmiałam. 
-Wiedziałem ,że nie będę mógł z tobą spać  więc dlatego przyprowadziłem ci innego kolegę. - Powiedział i szybko wrócił się na balkon. Chciałam pójść za nim , ale mi na to nie pozwolił. Śmiałam się a on cały czas robił coś na tym balkonie. Kiedy chciałam podejść wyganiał mnie. W końcu wszedł taszcząc za sobą wielkiego miśka. 
- Zwariowałeś ? -Krzyknęłam kiedy zaczął podchodzić do mnie z maskotką która była taka jak ja. No dosłownie była tak duża jak ja. No może dla tego wydawała się dla mnie taka gigantyczna bo sama jestem malutka no ale ej pierwszy raz widziałam coś tak wielkiego . 
-Nie. No chciałem , żebyś na pewno zawsze o mnie pamiętała i mogła się do czego przytulać. -Powiedział podchodząc do mnie i wręczając mi mojego nowego kolegę. 
-Louis nie wiem co powiedzieć .- Powiedziałam. 
-Nazwij go tylko. - Powiedział. 
-No to niech będzie..... -Udałam , że się zastanawiam. -Może Stefcioo. -Krzyknęłam. 
 -No kitujesz. - Powiedział.  Wybuchnęłam śmiechem. Odstawiłam pluszaka na łóżka i przytuliłam chłopaka. 
-Oj kochanie ty moje. - Zaczęłam. - Przecież wiesz , że żartuje. -Powiedziałam. A on udawał , że jest o0brażony. Przytuliłam go od tyłu i stanęłam na palcach aby ucałować jego szyje. Kiedy tylko to zrobiłam zaśmiał się i odwrócił do mnie przodem. Podniósł mnie tak jakbym była tą maskotką. Po chwili mnie postanowił i o obje runęliśmy na moje łóżko. Zrobiło się nieco chłodno więc przykryliśmy się kołdrą i tak leżeliśmy. 
-Tak ogólnie to gdzie twój ojciec pojechał z Joelle? -Spytał kiedy tuliłam się do niego a nie do pluszaka. 
-Na randkę. 
-No to może sami się niedługo na jakąś wybierzemy? -Spytał. 
 -No może , może.  - Powiedziałam  i wtuliłam się w jego tors. On ucałował mnie w czoło i objął. 
-No to jak go nazwiesz skoro żartowałaś ? - Spytał po chwili ciszy. 
 -No jak to nie domyślasz się ? -Spytałam. 
 -No jakoś nie. - Zaśmiał się. Wiedziałam ,że myśli , że nazwę go jego imieniem. Taki też miałam zamiar. 
 -Marchewkowy Louis . -Zaśmiał się gdy tylko to usłyszał. 
--------------------------------------------------------
No ludzie komentować :p Na serio jak nie będzie pod każdą notką przynajmnoej trzech komentarzy to nie dodam. Widzieliście , że teraz nie dodawałam bo było mi smutno , że nikt nie komentuje teraz już pod ostatnią jest kilka  i mam nadzieje , że będzie ich coraz to więcej :P No ale nie martwcie się i tak was baaaaardzo kocham :p Do kolejnego <3

7 komentarzy:

  1. Boski jak zawsze xd. Uwielbiam twoje opowiadanie ^^. Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. ŚWIETNE , ŚWIETNE , ŚWIETNE , czekaam na następne ! A kiedy tak wgl bd ?

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny!!! Czekam na nn :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny tak samo jak poprzednie. Czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. o tak Marchewkowy Louis to to :D xx

    OdpowiedzUsuń
  6. jAK MOŻE NIKT NIE KOMENTOWAĆ TAKIEGO ŚWIETNEGO OPOWIADANIA? :D
    super rozdział. Marchewkowy Louis mnie rozłożył na łopatki.
    czekam na nexta <3333

    OdpowiedzUsuń